Semiwegetarianizm, fleksitarianizm, dieta planetarna i elastyczny wegetarianizm – nazw jest wiele, ale wszystkie odnoszą się do jednej diety, która polega na spożywaniu głównie produktów roślinnych. Czym zatem różni się od zwykłego wegetarianizmu? W tej diecie dopuszczalne jest sporadyczne jedzenie produktów zwierzęcych, czyli mięsa, ryb i nabiału. Dlaczego zatem warto zdecydować się na taki styl odżywiania i co leży u podstaw jego popularności?
Korzystna dla człowieka
Dobrej jakości mięso spożywane w umiarkowanych ilościach może być ważnym źródłem pełnowartościowego białka. Jednak jego nadmiar, niska jakość lub spożywania produktów przetworzonych zwiększa ryzyko powstawania stanów zapalnych i wzrostu wagi (ze względu na zawarte tłuszcze). Dieta mięsna zwiększa także ryzyko rozwoju chorób układu krążenia i wystąpienia nowotworów, szczególnie raka jelita grubego. Właśnie dlatego ograniczenie produktów mięsnych w codziennej diecie jest rekomendowane przez Polski Instytut Żywności i Żywienia.
Nie bez powodu poświęca się strony podręczników i organizuje liczne kampanie społeczne, które zachęcają do spożywania warzyw i owoców. Zawierają one bowiem mnóstwo witamin, minerałów, makroelementów i wartości odżywczych, które zapewniają prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Posiadają również antyoksydanty, które korzystnie wpływają na układ odpornościowy oraz spowalniają procesy starzenia się organizmu. Warto przypomnieć, że owoce i warzywa zawierają błonnik pokarmowy, który zapewnia prawidłową pracę układu trawienia i przyspiesza przemianę materii, co w połączeniu z niską kalorycznością stanowi zestaw idealny dla osób, które borykają się z nadmiernymi kilogramami.
Łaskawa dla planety
Jedną z nazw, czyli „dieta planetarna” ten styl odżywiania zawdzięcza komisji EAT- Lancet. Choć w krajach europejskich postępują procesy starzenia się społeczeństw, to duży współczynnik urodzeń w Azji i Afryce sprawia, że światowa populacja jest coraz liczniejsza. Więcej ludzi to większe zapotrzebowanie na żywność, a możliwości ich wykarmienia ze względu na ograniczone surowce naturalne nie przedstawiają się w jasnych barwach. Chów przemysłowy stanowi ogromne obciążenie dla planety. Według FAO gazy, które powstają w wyniku hodowli zwierząt, stanowią 14,5% gazów cieplarnianych, innego zdania jest The Climate Healers, którzy zwierzętom przypisują aż 87% toksycznych emisji. Obie wartości są alarmujące, a za szczególnie szkodliwą uznaje się hodowlę bydła. Naukowcy silnie nakłaniają do rezygnacji lub chociaż ograniczenia spożycia nabiału i mięsa czerwonego. Mowa tu bowiem nie tylko o emisji gazów, ale także o poborze wody związanym z przemysłowym chowem oraz postępującym wylesianiu planety na rzecz tworzenia kolejnych pastwisk. Negatywne skutki niesie za sobą także produkcja niezbędnych pasz – zwierzęta, które mają być zjedzone, też muszą coś jeść.
Fleksitarianizm stanowi zatem rozsądny kompromis. Czasami ciężko porzucić kształcone przez lata upodobania kulinarne. Rekomenduje się zatem ograniczenia spożywania mięsa, z możliwością odstępstw od diety roślinnej przy różnych okazjach. Celem jest wykluczenie posiłków mięsnych z codziennej diety. Dopuszcza się jednak zjedzenie na przykład mięsnego szaszłyka przy okazji majówkowego grilla, kotleta schabowego na rodzinnym obiedzie lub podtrzymanie wigilijnej, rybnej tradycji.
Nie ma diety, która byłaby przyjazna dla Ziemi. Nawet popularne w diecie roślinnej awokado uchodzi za bardzo nieekologiczne. Na wyprodukowanie jednego owocu potrzebne jest ponad 200 litrów wody, podczas gdy pomidor zużywa 13 litrów. Moda na awokado jest jednym z powodów trwającej suszy w Chile, przez co woda stanowi tam już dobro racjonowane. Oto jak dramatyczne skutki może mieć dieta oddalonego o tysiące kilometrów konsumenta. W trosce o planetę i własne zdrowie należy nie tylko ograniczać spożycie mięsa, ale również świadomie wybierać produkty roślinne.